Liverpool - Everton

Liverpool w kuriozalnych okolicznościach wygrywa derby Merseyside 1-0. Bohaterem „The Reds” okazał się Divock Origi. 23- letni Belg pojawił się na boisku dopiero w 84 minucie. Nie powstrzymało go to jednak od wpisania się na listę strzelców. Parę minut po wejściu trafił w słupek z 2 metrów, a w szóstej minucie doliczonego czasu – gdy wszyscy kibice Liverpoolu byli już pogodzeni z remisem- przypieczętował swój występ absurdalnym golem. Bowiem piłka zanim wpadła do siatki, została wybita głową przez obrońcę Evertonu i trafiła wprost pod nogi Virgila Van Dijka, który od spodu, nieczysto uderzył piłkę z woleja, a ta nieoczekiwanie - nawet dla Holendra, który po tym zagraniu odwrócił się zrezygnowany – spadła na poprzeczkę, dwukrotnie się od niej jeszcze odbijając , a Origi znalazł się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie by dopełnić formalności. Groteskowości dodaje fakt, że był to debiut Belga w tym sezonie Premier League i nic przed meczem nie zapowiadało jego pojawienia się na boisku. Klopp postawił jednak wszystko na jedną kartę wprowadzając kolejnego napastnika i dał jasny sygnał, że w tym meczu Liverpool walczy o zwycięstwo. Mimo braku większej liczby bramek kibice „The Reds” nie mogli narzekać na brak emocji. 16 strzałów, tyle bowiem oddali podopieczni Jurgena Kloppa na bramkę Jordana Pickforda. Jednak tylko trzy z nich trafiły w światło bramki. Prym w nieskuteczności w tym meczu wiódł Sadio Mane, który z łatwością odnajdywał sobie okazje do oddania strzału. Jednak jeśli dwukrotnie marnujesz sytuacje sam na sam nie może to być twój wieczór. Swojego szczęścia szukała także reszta tercetu „z czerwonej strony Liverpoolu”, jednak zarówno Salah jak i Firmino nie mieli tak spektakularnych „pudeł” jak Senegalczyk. W 34 minucie świetną sytuacje w polu karnym zmarnował także Xherdan Shaqiri, który za długo zwlekał ze strzałem chcąc koniecznie oddać go swoją lepszą, lewą nogą, by w końcu zrezygnować z tej koncepcji i kopnąć wprost w bramkarza. Drugim bohaterem tego spotkania można nazwać Alissona, który niejednokrotnie ratował skórę swoim kolegom z drużyny. Niesamowitym refleksem popisał się w 21 minucie spotkania, kiedy to z najbliższej odległości wybronił strzał głową Andre Gomesa, a przez całe spotkanie prezentował pełnie swojego warsztatu, będąc jednym z najjaśniejszych punktów swojej drużyny. Co świadczy o wyrównanym poziomie tych derbów i przyznać trzeba, że Everton pokazał się z dobrej strony i grał bardzo mądrzei zdysplinowanie, a od wywiezienia punktu z Anfield dzieliły ich sekundy. Zwycięstwo to pozwala Liverpoolowi na dalszą realną walkę o fotel lidera z Manchesterem City oraz z pewnością poprawi morale drużyny po przegranym meczu Ligi Mistrzów w Paryżu. I kto wie czy nie zachwieje dotychczasową hierarchią napastników w ekipie Kloppa.

 

02 grudnia 2018

Powrót

Podpowiedź:

Możesz usunąć tę informację włączając Pakiet Premium

Ta strona została stworzona za darmo w WebWave.
Ty też możesz stworzyć swoją darmową stronę www bez kodowania.